Gorące lato






Ustka. Czerwiec 2012. Gorące lato. Warsztaty. Taniec.
Ja w budowaniu siebie.
Mocna penetracja tożsamości. Wewnetrzny dialog.
Mewy. Morze. Ciepły piasek pod stopami.
Wieczorne spotkania na kamieniach. 
Jedno właśnie dobiegło końca. Większość ludzi idzie w swoją stronę.

A mi jakoś dobrze. Za nic nie chciałam opuszczać tych skał...
Specyficzny magnetyzm w powietrzu.
Mówię o tym do kobiety obok.
Ona też to czuje. Patrzymy w morze.
Milczymy. Rozmawiamy. Spacerujemy.
Wertujemy własne życia. Ach! Te nasze zawiłości żeńskie.
Kobieca codzienność i my w niej.
Wyjazdy, które uczą uwalniania od przywiązań.
Ograniczeń, w które sami siebie wbijmy.
Dorastanie do aktualnej siebie. Zajmowanie swego miejsca.
Idąc mijamy latarnie. Molo. Nadmorskie hotele i kafejki.
Nadal nie znając własnych imion
- To dobra wróżba dla tej znajomości - pomyślałam.
Te trwalsze relacje właśnie tak się zaczynały.
Było mega późno w nocy jak się rozchodziłyśmy.
Ona. Kobieta w wieku mojej mamy.
Wyglądająca jak nastolatka. Rozmawiała ze mna jak siostra.
Na jej wiadomości czekałam jak kiedyś w dzieciństwie czekało się na list.
Prawie z nosem w oknie. Potem czytałam po kilka razy.
Jej maile ruszały moje głębsze struktury.
Kiedy mi się życie sypnęło. Nie pytając wiedziała.
Jaka obecnością mnie otoczyć.
Teraz z perspektywy czasu rozumiem już prawie wszystko.
Reszte dopowiedział mi sen. To taka dobra czuwająca przyjaźń.
Kiedy życie zmienia swój bieg stawia właśnie
takie zaawansowane świadomości dookoła,
by łagodnie przejść ten proces.
Ta znajomość trwa do dziś. Nie widzimy się często. Nie mamy potrzeby blablać o byle czym. Czasem nasze drogi się stykają. Żyjemy własnymi życiami.
Miałam to szczęście, że wszechświat podsyłał mi właściwych ludzi.
Tak po prostu.
Nie szukałam . Nie oczekiwałam. I nie spodziewałam się.
Bym mogła bardziej usłyszeć siebie.
Bym nie utknęła w martwym punkcie.
To co najważniejsze któregoś dnia po prostu samo się pojawia.


----------------------
Moja oferta