Nigdy nie lubił jak byłam smutna. Dbał wtedy o mnie najlepiej jak umiał.
Albo zabierał gdzieś w teren, albo robił herbatki, kolorowe śniadanka. Z warzyw kroił gwiazdki, kwiatki, albo "uśmiechające się" kanapki.
Kiedy rzeczywistość przerosła siły wyjął z szafy walizke i zaczął mnie pakować. Do koleżanki. Na tydzień. Abym odpoczęła. A on postanowił zająć się domem i wszystkim, co z nim związane. To chyba wtedy po raz pierwszy dałam sobie prawo. Aby odpuścić to, na co wpływu nie mam. I jakoś beze mnie wszyscy przeżyli.
To było dla mnie jak dotknięcie nowej rzeczywistości. Wyjście ze starego schematu. Danie sobie prawa do innego spojrzenia. Prawa na siebie.
- "Pamiętaj, jak mnie kiedyś zabraknie to nikt ma nie płakać. Ma być zabawa. Jedna wielka impreza. Obiecaj... "
- "I wiedz, że cokolwiek się nie wydarzy kocham Cię ponad wszystko. Ponad życie. " Słyszałam to milion razy. "Jesteś dla mnie jak powietrze" - powtarzał jak mantre do ostatnich dni, bo przecież ja taki niedowiarek nie znałam takiej miłości i dużo czasu upłynęło nim dałam się przekonać, że jestem całym jego sensem. Tyle dla mnie zrobił, że to nie mogło być nic innego.
Te słowa ciągle są ze mną. Opiekuje się mną kiedy mi czegoś brak.
Teraz pojmuje czym są więzi międzywymiarowe.
Do grobowej deski i jeszcze ponad.
Działają jak siła. Skoncentrowana.
Nawet jeśli moje ciało było zmęczone.
Ta siła oddychała mną.
Upadając wiem, że wstane. Wiem, że mogę odpuścić.
Że nadmierne ciśnienie nie jest potrzebne.
Że wydarzy się to, co właściwe.
Że mogę iść swoją drogą w swoim rytmie i ufać sobie.
Dostalam tak wiele od Niego. Nikt o mnie nie dbał w taki sposób. W konkretach. Wytrwale i stabilnie. Często zabawnie. Zawsze wiedział telepatycznie , którą aplikację we mnie uruchomić. Czego mi trzeba. Abym nie utknęła w mojej emocjonalnej naturze i stąpała lekko. Ale świadomie.
Jeśli nosiłam w sobie jakiekolwiek blokady przed prawdą to właśnie on mi je porozwalał. Skutecznie. Wzmocnił słabe punkty. Szlifowałam na nim swoje pierwsze kroki w terapii. Nie był łatwym pacjentem. Zawsze mówił co jeszcze mogę poprawić. Chciał, abym była wybitnie dobra, w tym co robię. Abym stabilnie stała na własnych nogach.
Pamiętam ostatnie spotkanie. Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Wrócił z prezentem. I nadal niewiele mówił. Potem zadzwonił, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Choć ja swoje "zczytałam" z jego oczu, choć nie rozumiałam jeszcze wtedy co się święci , ale poczułam coś czego nie umiałam wytłumaczyć. Długo płakalam.. Nie rozumiejąc dlaczego. To już było powolne żegnanie się. Odzwyczajanie mnie. Dystansowanie.
Gdzieś ponad tymi ziemskimi zależnościami oboje czuliśmy, że nadciąga koniec naszego doświadczenia.
Czasem mam wrażenie, że Jego odejście było rodzajem silnego bodźca, aby przerwać moje uśpienie, zatracenie. Wywaliło mi na powierzchnie cały ból, gdzieś skrywany.
Pewnego rodzaju szlachetną przysługą. Poświęceceniem się w imię dobra. Głeboko ukrytego.
Chyba odegrał mi taką rolę. A zdrugiej strony zrobił to dla siebie. Dla swojej autoterapii. Ziemskie życie nie dawało takiej możliwości. Jako dusze oboje tego potrzebowaliśmy. Służyliśmy sobie wspólnemu wzrostowi.
Miłość, która jest ponad wymiarami przetwa i to.
Dziś jedyne co mam do niego to ogrom wdzięczności i docenienia.
Wiem jak szlachetne to było.
Są momenty, że mi go brakuje. Bo przerośnie mnie techologia. Siadam w beradności i myśle. Skoro on wiedział co zrobić to i we mnie ta wiedza musi być. I rozwiąanie przychodzi kiedy odpuszcze ciśnienie.
Był niesamowitym człowiekiem. Głeboką duszą. Poprowadził mnie do mojej subtelnej mocy.
W pewien sposób dojrzałym. Bez chorego ego. Bez zbędnych dąsów. Nawet jak były trudniejsze momenty między nami to i tak wiedziałam, że mnie nie odrzuci. Że jego ramiona zawsze są otwarte. I tam znajde oparcie. Bo kłótnie są powierzchowne i przejściowe. A uczucia stałe.
Bo to, że teraz jestem właśnie w tym miejscu siebie to znaczny wpływ Jego osoby.
To dzięki Niemu taka przemiana. Wydobył ze mnie te aromaty.
Swoim całokształtem. Od piewrszego momentu jak się poznaliśmy aż do teraz. Zapewnił mi cały szereg emocji. Od szaleństwa po ekstaze. W ostateczności wyzwoliłam się ze zbędnego lęku.
Ponoć za każdą kobiecością stoi męskość, która daje impuls, bezpieczeństwo i ochronę. Bym nie bała się schodzić do swych zakamarków i integrować tego, co zapomniane. Pisać o tym . Mówić. Koić.
Adrian.
Tak wiele mu zawdzięczam. Nie ma go już 4 lata. A te uczucia nadal mnie chronią. Nadal są przy mnie obecne.
A we śnie? Zrzucił z nieba antenę i po niej zszedł. Na ziemie. Stanął za mną. Choć nie mógł dotknąć. Był dużo większy niż w ziemskim ciele. Jakieś trzy razy. Miał dość eteryczną formę.
Zamiast rąk skrzydła. Ogromne... Ciepłe.... Bezpieczne... Roztoczył je nad mną, a one mnie przeniknęły. Było mi tak ufnie. Stojąc na ziemii mogłam poczuć tę niebiańską jakość. Obudziłam się, a odczucie pozostało.
Tamta noc zapisała się we taką informację, że mogę chodzić sobie po ziemii bezpieczna, bo osobista anielska opieka czuwa. Ta energia stoi na straży mojego życia... Jest obok. Zostałam na zawsze wyposażona w te jakości i nie da się tego pomylić z niczym innym
Choć nie ingeruje w moje wybory. Ale nie pozwala też obciążać siebie. Wyrzucać sobie, że mogliśmy żyć inaczej.
Ostatnia informacja 0d Adriana mocno mnie koi, a jeszcze bardziej wzrusza. Była odpowiedzią na moje myśli, że moja poprzeczka była zbyt wysoka. Że może za dużo wziął na swoje barki.
" Chcę, żebyś wiedziała, że nigdy nie czułem tak czystej miłości"
Były dni, że tęskniłam za nim. Za jego Wrażliwością. Szaleństwem. Wszechstronnymi talentami. Znał się na wszystkim. A jak się nie znał to uczył się w trakcie. I uczył mnie, abym nie schodziła poniżej swoich marzeń. Abym nie zadowalała się byle czym. Bym znała swoje standardy i umiała je zmaterializować.
Pokazał mi takiego siebie jakim nikt Go nie znał. W sumie to niczego się nie bał.
A ja ?
Nie znałam nigdy dotąd takiej miłości,
którą czujesz gdzieś ze środka brzucha.
I słuchaniem pamiętasz jak bije Jego serce.
Miekkość koszuli na policzkach.
Nie przypuszczałam, że będę, aż tak tęsknić.
Wodzić po ścianach.
I tęsknić. I zamiast ich kamiennej faktury widzieć zaangażowanie człowieka oddanego.
Takie z samego centrum.
Tylko dla mnie.
Pamiętam każdą rozmowę.
Jak kleił gresy.
Pamiętam to skupienie.
To spoglądanie w moje oczy czy mi się podoba.
Zrozumieć wreszcie, że ten jego pracoholizm... miał swoj sens.
Bym mogła realizować swój/nasz plan.
Dalej. Lepiej. Bardziej. Spokojniej
Jakby czuł, że nie ma za dużo czasu, a chciał zostawić po sobie jak najwięcej. Wysoko stawiał swoją poprzeczkę. Wymagał, ale najpierw od siebie. Był taki ambitny. Bym ja mogła dalej nieść te wartości. Rozwalać nimi ludzki beton utkany z napięcia i lęku. Na bardzo wysokosubtelnym poziomie rażenia. Już wtedy nasz dom był miejscem otwartym dla ludzi. Ponoć czuć było tylko miłość i szacunek.
Każdy był i jest tu mile widziany.
To się nie zmieniło. Każdy kto chce mnie odwiedzić może czuć się zaproszony.
Mam szczególny sentyment do tej historii. Znacznie mnie ukształtowała. I jest to moment, kiedy wiem, że on jest gdzieś do góry. Ja na ziemii. I wreszcie mam zgodę i to, aby i z tej historii uczynić siłę. Uwolnić się od przywiązania do siebie. Byśmy nadal mogli wzrastać. Każdy w tym, czego potrzebuje.
Miłość to nadal wolność podążania we własnym kierunku.
Miłość ma wzmacniać całe dobro. Ale bez przywłaszczania.
Dzięki tej historii uwolniłam się od strachu przed zmarłymi. To nadal te sama jakość uczuć, którą znałam z ziemskiego życia. A może nawet dużo bardziej czysta i troskliwa.
Wszechogarnająca, bo patrzy z góry.
Mam świadomość w jakiej rzeczywistości wszyscy żyjemy.
Widzę wszystko.
Cierpienie też.
I właśnie wtedy wiem po co jestem.
Tu, gdzie jestem.
W jakim punkcie siebie.
By nie zgadzać się na nic poniżej.
To, co prawdziwe zostaje już w człowieku na zawsze.
I to moje dobro.
Niose je gdzieś na sobie
i rozniecam dalej.
Takie moje "wszystko".
--------------------------------------------------------------------------------------
o mnie
Sesje terapeutyczno - rozwojowe
Potencjał duszy
Kreatywna kariera
Spotkania w kręgu
Narzędzia auto-terapii
Praca z ciałem
Poezja terapeutyczna
Praca z uwalnianiem napięć cielesnych i emocjonalnych
Rozkwit duszy i ciała
Mentoring duchowy
Oferta
Krótkie opisy form pracy
Przyjaciel terapeutyczny - narzędzie do samodzielnej pracy, uleczanie ran, odblokowanie potencjału
Zapraszam do obserwowania i subskrybowania
Instagram
YouTube