Kawałek mojej historii

Każdy ma taką historie, która zmieniła dotychczasowy bieg życia.
Każdy ma taką osobę, która dodała iskry jego postaci.
Miała na imię Jola. Poznałyśmy się przypadkiem.
Przez ogłoszenie na temat sprzętu rehabilitacyjnego.
Choć te przypadki ponoć są idealnym planem Boga.
Siedziałyśmy wieczorami przy kominku. Razem kontemplowałyśmy. Z psami. Z kotami.
Trochę medytowałyśmy. Wtedy mój umysł miał tyle pytań. Chwile spokoju mieszały się z wątpliwościami.
O sens. O przyszłość. A Jola tylko przypominała. "Masz w sobie wszystko. Bóg wiedział co robi. Wszystko jest tak jak ma być". A akurat wtedy to najchętniej bym się na niego obraziła. Na tego Boga znaczy się. A i Jola też coraz bardziej podejrzana mi się widziała. Zawsze z takim spokojem na wszystko miała odpowiedź. "Zaufaj" Taaa. Dobre sobie. Jedyne, czemu wtedy ufałam to ćwiczeniom Chodakowskiej.
Stawiały mnie na nogi szybko i dobrze robiły na mózg.
Jeśli istnieje jakiś Bóg to czemu mi choć troche nie chce ulżyć, albo jakoś wytłumaczyć po co to wszystko. I jak patrzyłam na to swoje ,"wszystko" to ono wcale takie dla mnie nie bylo
Ani spokojne. Ani Wszechwiedzące. Tymbardziej ufające.
A jeśli właśnie w ten sposób On dodaje Ci siły? Buduje. Kształtuje. A jeśli jego część jest w Tobie i właśnie w ten sposób Cię wzmacnia. Poprzez wydarzenia. Jest jak dobry ojciec. Wskaże ci drogę, ale Ty musisz ją przejść.
Żeby wiedzieć czym ta siła jest. Co jest prawdziwe.
On jest Tobą. Jest w Tobie. W Twoim głosie. I patrzy na świat Twoimi oczami. Rozumie go Twoimi myślami. Doświadcza emocjami. Obejmuje uczuciami.
Chcesz być dobrym pływakiem? Musisz przemierzyć najtrudniejsze jeziora. Chcesz zgłębiać ludzką naturę? Prowadzić ludzi do duszy. Zanurkuj w siebie. Najgłębiej jak potrafisz.
Wtedy kiedy dajesz rade i kiedy masz słabszy dzień. Ale wiesz, że świat się nie zawali. Po prostu możesz sobie na to pozwolić. Po swojemu. Zachować swoją naturę.
Właściwie potrzebowałam kilku lat. Teraz wiem. Jak ta siła się przejawia. I tylko to, albo aż to się zmieniło.
Mam w sobie spokój.
Nie daleko jak wczoraj. Utknęłam w zaspie. Koła boksowały. I co? Nie było paniki. Nie było parliżu. Pytań. Ale spokojne działanie. Że w sumie to przecież moge poczekać do wiosny aż śnieg się stopi i wyjadę. Mój optymizm zawsze mnie ratuje. Cokolwiek się nie okaże będzie dobrze. Bez napierania. Wymuszania. Aż przyszedł pomysł. Deska! podłożyć deske pod koła. Udało się jak już porządnie wszystko błotem było ochlapane. Połowa ściany w błotne kleksy. Wszystko wymorusane. Rajd Dakar na moim podwórku. Było w cholerę zabawnie. I w myślach śmiałam się sama do siebie. Przecież chciałaś jechać na rajd. Wrażeń się zachciało. Prosze bardzo. Na początek takie śniegowe. Pasuje ?
Tak mniej więcej kiedy sobie nieco pobujam w obłokach życie zawsze znajduje sposób, abym wróciła na ziemie. Kiedy odbędziesz troche podróży wewnętrnych. Przyjdzie pora , aby uczynić użytek z tych wartości.
I w końcu o czym tu gadać. Na silnikach samochodów się nie znam. Jak się poznam to bedę opowiadać. Do znudzenia! Na chwile obecną znam się na emocjonalno - duchowej stronie życia.
A jeśli świat jest skrzywiony bo wielu utraciło kontakt z własnym wnętrzem? I życie ma za zadanie sprowadzić nas spowrotem do siebie. Najpierw poukładać nas ze sobą i dopiero ze światem. Efekt domino od końca.
Dostajesz iskre i potem przekazujesz ją dalej.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------